Pai coraz bardziej mi sie podoba, wiec postanowilam zostac tu jeszcze jeden dzien. Dzis, jak przystalo na dwie inteligentne kobiety, ruszylysmy z Sabine na gorskie drogi miejskimi rowerami, budzac po drodze zasluzone zdziwienie i mniej zasluzony podziw. Przed wyruszeniem w trase zjadlysmy przepyszne sniadanie w Good Life.
Pierwszym przystankiem byl basen z woda z termalnych zrodel,
drugim wawoz,
a po dosc meczacej wycieczce i przepysznym obiedzie w Charlie and Lek przyszedl czas na zasluzona drzemke na werandzie.
Czujemy sie jak na wakacjach.
niedziela, 22 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A jak miałybyście się czuć w takich okolicznościach przyrody?!
OdpowiedzUsuńŚniadanie smakowicie wygląda, mniam..
A co sączy Ci się w uszko ?
Ps. Uśmiech masz jeszcze jaśniejszy :) Do jakiej nirwany zawędrujesz ..wolę sobie nie wyobrażać :)
OdpowiedzUsuńDo ucha saczyl sie Jack Johnson, muza w sam raz na bujanie sie w hamaku!
OdpowiedzUsuń