wtorek, 19 stycznia 2010

1-2-3-yo!

Po kilku leniwych dniach na plazy, ruszylam na polnoc, choc niedaleko, do - jak sie okazalo - naprawde duzego miasta Can Tho, nad ktorego spokojem czuwa dobrotliwy Wujek Ho.



Do Can Tho przyjezdza sie glownie po to, by odwiedzic pobliskie plywajace targowiska, a lokalni mieszkancy tez nie za bardzo potrafili zaproponowac innych wartych odwiedzenia miejsc. Tak wiec wstalam jeszcze przed wschodem slonca, by o 5:30 wsiasc do lodzi i dac sie powiesc ku tej glownej atrakcji. Pierwszy targ na drodze to swoista hurtownia: przyplywajace tu duze lodzie wypakowane sa jednym rodzajem towaru, ananasami, dyniami lub salata. Do nich dobijaja mniejsze lodki zaopatrujacych sie w produkty sklepikarzy. O wschodzie slonca rynek tetni juz zyciem, oprocz transakcji i zaladunku mozna tez tu zobaczyc scenki z codziennego zycia rodzinnego, gdyz te wieksze lodzie sa takze domami dla ich wlascicieli. Drugi odwiedzony przez nas rynek byl mniejszy, to tutaj zaopatrzeni prawdopodobnie na wczesniejszym targowisku "detalisci" sprzedawali swoje towary klientom.

















W drodze powrotnej poplynelismy kanalami wsrod ryzowych poletek i sadow, doswiadczajac prawdziwego charakteru Delty, krainy cichej, spokojnej i pieknej.













Drugim przystankiem mojej szybkiej wycieczki przez Delte bylo Vinh Long, gdzie wyszukalam sobie nocleg "przy rodzinie" na jednej z wysp lezacych na Mekongu. W tej okolicy coraz bardziej popularna staje sie swoista odmiana agroturystyki. Calkiem sporo rodzin inwestuje w budowe bungalowow w ogrodzie, lub rozbudowuje swoj dom, oferujac noclegi z kolacja i sniadaniem. Mielismy (ja i pozostala trojka gosci) duzo szczescia, gdyz nasz gospodarz mowil bardzo dobrze po angielsku, a cala jego rodzina chetnie spedzala z nami czas. Wieczorem, po obfitej kolacji suto podlewanej ryzowym winie, snulismy rozmowy o wietnamskiej psyche narodowej, doswiadczeniach z kierowcami tuk-tukow i walkach kogutow...















PS: Wyjasnie tytul posta: na poludniu Wietnamu wznosi sie toast liczac do trzech i dodajac na koncu slowo "do" (wymawiane jak raperskie "yo").

5 komentarzy:

  1. Obficie zaopatrzony warzywniak ;) i
    kwiaciarnia mi się podoba.
    A Ty skarbku :) - jaką masz smagłą cerę !!

    OdpowiedzUsuń
  2. No, wreszcie Cię ujrzałam!!!, Buzi e masz taką smaglą, niczym Wietnamka. Slicznie wyglądasz!!!
    Całuski.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy ten ogromny kwiat, obok zielonych bananów, to t
    eż banan? Ależ ta roślinność jest bujna, a kapusta taka sama jak u nas. Caluski

    OdpowiedzUsuń
  4. Elus: Byly jeszcze kawiarnie, restauracje i nawet sklep z materialami! :) Mamuska: Ten ogromny kwiat to wlasnie kwiatostan banana, jak sie przyjrzysz dokladniej, zobaczysz male bananki pod jednym z platkow. Everybody: Nie marnowalam czasu na plazy, prawda? ;)

    OdpowiedzUsuń