piątek, 26 lutego 2010

W pogoni za dugongami



Z miasta Trang wyruszylismy na wyspe Libong, a glownym celem tej wyprawy bylo "polowanie" na krowy morskie. Te sympatyczne zwierzeta, en face przypominajace nieco gigantyczne solniczki, upodobaly sobie okolice Ko Libong, a w szczegolnosci morskie trawy porastajace dno jednej z zatoczek. Pelni entuzjazmu i nadziei ruszylismy na wycieczke, ktorej naczelnym, ba - jedynym! celem bylo wypatrywanie krow morskich. Ku naszemu rozczarowaniu zwierzaki albo spaly, albo pasly sie gdzies zupelnie indziej, nie ujrzelismy bowiem ani sladu po nich... Przewodnicy na lodziach wprawdzie niekiedy podrywali sie z miejsca i wskazywali blizej nieokreslone miejsce gdzies na horyzoncie, optymistycznie powtarzajac: dugong, dugong, mielismy jednak nieodparte wrazenie, ze to jedynie chwyt marketingowy...

Udalo nam sie jednak zobaczyc na wyspie Libong kilka ciekawostek, takich jak wytresowana malpa, zrywajaca dla swojego wlasciciela orzechy kokosowe, dymarki, sluzace chyba wypalaniu wegla drzewnego, oraz duze ilosci orlow morskich i wiewiorek. Udalo tez mi sie znalezc bezdomnego kociaka i - mam nadzieje - dom dla niego. Po prawdziwie rajskiej Surin, Libong byla pewnym rozczarowaniem, tym wieksze nadzieje pokladamy w dwoch kolejnych wyspach, ktore odwiedzimy juz za chwileczke, juz za momencik - Adang i Rawi w Parku Narodowym Tarutao... Nastepna relacja za czas jakis, dokumentacja fotograficzna pobytu na Ko Libong ponizej.











2 komentarze:

  1. a czemu rozczarowanie? w sumie na zdjeciach nie wyglada zle :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu czlowiek jest w stanie docenic rajskie wyspy w ograniczonym zaledwie stopniu ;) Koh Surin nas popsula! Dopiero dzis znalazlam komentarz z polowy lutego: czyli to juz? Gratulacje!! Jak jest? Spicie po nocach?

    OdpowiedzUsuń