Tak wiec dotarlam wreszcie do glosnego, tlocznego, kolorowego, szalenczo pedzacego we wszystkich kierunkach naraz Hanoi! Na kazdym kroku widac tu idace pelna para przygotowania do TET, czyli chinskiego Nowego Roku, ktory w tym roku wypada w Walentynki. Na kazdej prawie ulicy rozstawione sa stragany z kwiatami (sztucznymi i prawdziwymi), amuletami, papierowymi ozdobami, pokemonami-skarbonkami i wszelakiego rodzaju innymi niezbednymi akcesoriami. Ruch uliczny tutaj nie ma sobie rownych: wyobrazcie sobie Warszawe o 17:00 w piatek, liczbe pasow pomnozcie przez trzy, zeby uzyskac wlasciwa liczbe sznurkow samochodow i dodajcie do tego nieskonczona ilosc skuterow przeciskajacych sie miedzy nimi. W dodatku skutery przewoza lustra, obrazy, wielkie beczki, szafy, materace, a nawet... rybki akwariowe w foliowych workach! A kiedy ulica nie da sie juz jechac, od czego sa chodniki!
Poza ciaglym narazaniem zycia, spedzam tu czas bardzo aktywnie. Bylam na przedstawieniu teatru marionetek wodnych: kukielki na wysiegnikach obslugiwanych przez ukrytych za scenografia aktorow, obutych w rybackie kaloszospodnie; humorystyczne scenki rodzajowe i sporo chlapania... Sztuka typowo wietnamska, podobnie jak prezentowana estetyka, poczucie humoru i towarzyszaca spektaklowi muzyka; doswiadczenie jedyne w swoim rodzaju... Zwiedzilam fantastyczne muzeum etnograficzne prezentujace kulture i tradycje 54 grup etnicznych zamieszkujacych Wietnam. Na jego terenie zrekonstruowano pieczolowicie kilkanascie tradycyjnych budynkow - ten miniskansen w sercu miejskiej dzungli niezwykle przypadl mi do gustu. Spacerowalam po Starowce, gdzie nazwy ulic upamietniaja dzialajace na nich niegdys cechy i odwiedzilam wspaniale odrestaurowany Memorial House - tak niegdys mieszkali wietnamscy mieszczanie. Wreszcie odwiedzilam piekna, lecz niestety oblepiona przez zwiedzajacych Swiatynie Literatury, poswiecona Konfucjuszowi pierwsza w Wietnamie uczelnie, zalozona w 1070 roku. Jezdzilam autobusami miejskimi, codziennie jadlam pyszne lody w lodziarni Fanny (ach, sorbet z marakui!), zdobylam wize tajska na 60 dni i wyslalam do domu paczke z prezentami i pamiatkami... Calkiem sporo, prawda? :)
A juz jutro wracam do Bangkoku na ponowne spotkanie z Nigelem, Orlando i Philem, a nastepnie z tym ostatnim ruszamy ku rajskim plazom poludnia!
Memorial House
Muzeum Etnograficzne
Dom zamoznej rodziny z mniejszosci tajskiej
"Dlugi dom" plemiona Edu (takie domy mierzyly kiedys nawet... 200 metrow!)
Grobowiec plemiona Giarai i strzegace go figurki
Swiatynie i ofiary...
Obrazki z ulic Hanoi
Targowisko Dong Xuan
czwartek, 4 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej Edytko,
OdpowiedzUsuńPopatrz, napotkałaś na te figurki, ktore dr Jura pokazywał w czasie Dnia Wietnamskiego :-)))
Buziaki,
Aga
Wiedzialam, ze je rozpoznasz :) Te ze zdjec sa z Muzeum Etnograficznego, ale bylam rowniez tam, gdzie Giarai mieszkaja!
OdpowiedzUsuńEdytka mam zagadkę regionalną -
OdpowiedzUsuńDuże ,białe i leży bez przerwy już ponad 40 dni ?
Z tego co widzę mieszkańcy Hanoi muszą być szalenie szybcy i zdecydowani.
Wybór świateł jest jenoznaczny czerwone lub zielone ,szkoda czasu,super.
Trzymaj się .
oponka
Nooo:(!
OdpowiedzUsuńDosyć tego plażowania.
Czekam na obszerną relację.
Ps.
Doszła deszczowa pocztówka :)))
Malinko, gdzie przebywasz i co porabiasz...?
OdpowiedzUsuńAg
No juz po plazowaniu, teraz kilka dni przerwy przed kolejnymi rajskimi wyspami na samiutenkim poludniu Tajlandii...
OdpowiedzUsuńTargowisko Dong XuaN Pani Basiu :)
OdpowiedzUsuńFlaga zaslonila literke N.
Ciesze sie ze Wietnam sie spodobal.
Pozdrawiam.
An Phuong Maja
Dziękuję, poprawiłam, ale kto to jest pani Basia? :]
OdpowiedzUsuń