czwartek, 27 maja 2010

Spacer w chmurach


Z tropikalnego, slonecznego i goracego Cairns tralilam w sam srodek australijskiej jesieni... Jest zimno (w ciagu dnia bylo jedynie 8 stopni) i ciagle pada! Warstwowo nakladam prawie wszystko, co mam.
 
Jestesmy w miejscowosci Katoomba w Blue Mountains nieopodal Sydney. Szczerze mowiac nie wiem dlaczego te gory zwane sa blekitnymi, poniewaz nie udalo mi sie ich zobaczyc - mgla jest gesta jak mleko. Sama Katoomba natomiast przypomina mi nasza Krynice, wiec zwazywszy na aure, czuje sie tu troche jak w Beskidach w listopadzie. Wczoraj lalo calusienki dzien, wyrwalismy sie z hostelu tylko na pare chwil, ktore spedzilismy w jednej z kawiarenek, delektujac sie goraca czekolada z pianka i bita smietana. Dzis wydawalo sie, ze bedzie lepiej, ruszylismy wiec na szlak, oczywiscie ubrani na cebulke i zaopatrzeni w "pokrowce" przeciwdeszczowe. Tak przy okazji: plastikowe chinskie ponczo przeciwdeszczowe, ktore kupilam w Lublinie za 5 zl nadal swietnie sie sprawdza ;) Niestety, gdy dotarlismy do pierwszego punktu widokowego, z ktorego powinna sie roztaczac przepiekna panorama na gory z Trzema Siostrami na pierwszym planie, zobaczylismy jedynie gesta, nieprzenikniona mgle... Na domiar zlego deszcz znow zaczal siapic, wiec zrezygnowalismy z dalszego marszu i wrocilismy do domu.

 
Tak wlasnie, do domu, gdyz hostel, w ktorym sie zatrzymalismy to prawdziwy dom z dala od domu. Miesci sie w blisko stuletnim budynku, jest niewielki i przytulny, i co bardzo wazne - jest ogrzewany. W pokoju dziennym jest kominek, a w lazience prawdziwa wanna! Tak wiec dzis, po raz pierwszy od siedmiu miesiecy, wzielam kapiel. O rozkoszy... Zdecydowanie znalazlam zwyciezce rankingu australijskich hosteli!
 
Jutro ruszamy do Sydney i tam przyjdzie mi sie pozegnac z Philem, ktory wraca do domu. A ja z zimnej Nowej Poludniowej Walii przeniose sie na oby nie zimniejsza Polnocna Wyspe Nowej Zelandii!
 
PS1: Jeszcze raz dziekuje wszystkim, ktorzy pamietali!!! :*
 
PS2: Za mna siedem miesiecy podrozy, przede mna jeszcze siedem tygodni...

1 komentarz: