Pierwsze wrazenie z Malezji: przekraczajac granice z Tajlandia, zmienilismy strefe czasowa nie tyle o faktyczne 60 minut, ile o blisko 60 lat! W porownaniu z reszta Azji Pld-Wsch, Malezja jest krajem bardzo wysoko rozwinietym... Malezyjskie autostrady moglyby przecinac Austrie, z pewnymi drobnymi roznicami, przypominajacymi, ze to jednak Azja: poboczem suna skutery, a wzdluz drogi rosna gaje palmowe.
Dosc meczaca podroz pociagiem (pierwszy raz w zyciu w ten sposob przekroczylam granice panstwowa!), a pozniej luksusowym, klimatyzowanym autobusem, przywiodla nas do krolewskiego miasta Kuala Kangsar. Swoja siedzibe ma tutaj sultan dzielnicy Perak i jest to zaprawde imponujaca siedziba! Szkoda tylko, ze sultan nie zechcial zaprosic nas do siebie na herbatke... Musielismy zadowolic sie widokiem palacu z zewnatrz.
Bez problemow i za niewielka oplata mozna zwiedzic galerie, prezentujaca trofea sportowe sultana, prezenty podarowane przez glowy stanu, kolekcje pior wiecznych, zegarkow i pileczek golfowych wladcy... Udalo mi sie znalezc akcent polski: podarowalismy Jego Wysokosci model czolgu...
Drugie muzeum, znajdujace sie w poblizu, niestety jest w stanie rekonstrukcji, ale sam budynek, wzniesiony bez uzycia ani jednego gwozdzia, robi duze wrazenie.
W Kuala Kangsar znajduje sie takze imponujacy, mogacy pomiescic jednoczesnie 2300 wiernych, meczet Ubudiah. Anegdotka, zwiazana z jego budowa: aby wybudowac meczet, sprowadzono marmur az z Italii. Niestety, na placu budowy wywiazala sie awantura pomiedzy dwoma sloniami, wykorzystywanymi jako zwierzeta pociagowe, w wyniku ktorej marmur ulegl zniszczeniu... Zwiedzanie meczetu bylo doswiadczeniem troche surrealistycznym, gdyz srogi straznik nakazal mi udac sie w rejony zarezerwowane dla kobiet, a ktore byly niedostepne dla mnie (powod prozaiczny - zamkniete drzwi). Philowi udalo sie zobaczyc wiecej, ale i tak meczet najwieksze wrazenie robi z zewnatrz.
Kilka luznych impresji z ulic Kuala Kangsar...
A na zakonczenie prawdziwe "kwiatki", ktore pozostawie bez komentarza (chyba, ze okaze sie on pozadany!):
niedziela, 7 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Faktycznie, zupełnie inny świat, widać ład i porządek, zadbane budynki i teren wokól, no i ta równa nawierzchnia, żeby tak u nas...
OdpowiedzUsuńEdytka a tak to chciałem zapytać - czy będziesz na Święta ?
OdpowiedzUsuńoponka
Cudne zdjęcia robisz Edytko! Ale złość ogarnia gdy się patrzy jak tam traktują kobiety...
OdpowiedzUsuńNapisz, proszę, jak się czuje człowiek, który przez wiele dni, tygodni nic nie musi... i czy życie na walizkach,ciągle w drodze nie nuży?
Ucałowania,
Aga
..no, mimo wszystko ..
OdpowiedzUsuńHop hooooop !!
Hej hej :) Na swieta bede! Jakies w sierpniu pewnie sa? ;) Zycie na walizkach bywa uciazliwe i wcale nie jest tak, ze nic nie musze, wrecz przeciwnie! Musze rano wstawac, zeby zdazyc dojechac, gdzie zmierzam, musze znalezc nocleg, dobre i tanie jedzenie, czytac mape, nosic ze soba caly dobytek... Mnostwo rzeczy musze! Po powrocie do domu chyba tydzien bede spac ;)
OdpowiedzUsuńMoże być Święto Wojska Polskiego ? ;)
OdpowiedzUsuńJak nie zdążysz, to wprowadzimy zwyczaj obchodzenia Dnia Powrotu Maliny. Cmok :)
Hmmm, a mnie się ten ład i porządek nie bardzo podoba... Co to za zwyczaje, że drzwi przed Tobą zamykają? A ta pani w chuście na przedostatnim zdjęciu nie ma najszczęśliwszej miny.
OdpowiedzUsuńSciskam, d
No tak, ten aspekt nie jest urzekajacy, by uzyc lagodnych slow... Niemniej jednak brak hald smieci walajacych sie na kazdym kroku nadal mi odpowiada! ;) Nie jest tak zle tutaj, jak myslalam, z islamem. Owszem, obecny jest na kazdym kroku, ale "zwykli" ludzie nie zachowuja sie jak bojownicy wiary. Trzy kultury zamieszkujace Malezje wydaja sie byc w miare tolerancyjne dla siebie. Raz na ulicy widzialam biedaczke zakwefiona w wersji ultra, na czarno, z dziurkami na oczy... Przerazajace!
OdpowiedzUsuń