Z roztańczonego Cali przenieśliśmy się do Eje Cafetero, czyli kawowego trójkąta, a konkretnie do departamentu Quindio. Sylwestra i Nowy Rok spędziliśmy w niewielkim Salento, które kilka lat temu było cichą i spokojną górską mieściną, a obecnie należy do turystów, lokalnych i zagranicznych.
Eje Cafetero, czyli kawa - tutaj rośnie pyszna i aromatyczna, a na wielu plantacjach kawy można dać się oprowadzić i wyedukować na temat uprawy i produkcji kawy. W Kolumbii uprawia się jedynie arabikę, która jest słabsza i łagodniejsza w smaku od robusty. Ze względu na klimat, są tu dwa główne okresy zbiorów, choć tak naprawdę zbiera się kawę każdego miesiąca - na jednym krzaku jednocześnie są kwiaty, zielone i dojrzałe owoce.
W Salento odwiedziliśmy plantację don Eliasa, który od ponad 30 lat uprawia organiczną kawę. Na niewielkich plantacjach zebraną kawę oczyszcza się ze skórki i miąższu w takich oto urządzeniach:
Obrane ziarna suszy się na świeżym powietrzu przez tydzień lub dwa - nadal "odziane" są w drugą skórkę, która nadaje im zielony kolor. Po jej usunięciu ziarna są gotowe do prażenia. Proste, jak przygotowanie filiżanki dobrej kawy ;)
W pobliżu Salento znajduje się wyjątkowo piękne miejsce, Valle de Cocora, dolina, w której rosną najwyższe palmy świata, palmas de cera, czyli palmy woskowe. Ponieważ nasz dzień ograniczył się do wdrapania na jedną górę, przejściu na drugą i zejściu z powrotem na dół, pozwolę wypowiedzieć się obrazom.
Omszałe drzewka poniżej obecnie są pod ochroną, a niegdyś służyły za choinkę podczas Świąt :)
Na szczycie drugiej z gór, na którą się wdrapaliśmy, jest miejsce o nazwie Acaime, gdzie można obserwować te cudeńka:
Dygresja: w noc sylwestrową, o północy, należy zjeść 12 winogron. Na każde przypada jedno życzenie, więc można zażyczyć sobie spełnienia aż 12 marzeń w nowym roku; przy takiej liczbie szansa na realizację choć jednego wydaje się spora, zobaczymy!
Ostatnim przystankiem naszego zimowiska była plantacja kawy w okolicach Manizales, Hacienda Venecia. Idealne miejsce na odpoczynek: basen, hamaki, kolibry krążące nad nimi, oszałamiające widoki, przepyszna kawa dostępna non stop (gratis!) i cudowny ogród...
W takich oto pięknych okolicznościach przyrody, leniąc się bez opamiętania, przygotowaliśmy się mentalnie na powrót do Bogoty, która na szczęście jest ciepła i słoneczna. Przede mną zmagania z wizą pracowniczą!
PS: Zimowisko i rozmaite zmiany życiowe tak zaangażowały moją uwagę, że przegapiłam sporo urodzin pomiędzy połową grudnia a teraz. Grupowo wszystkich solenizantów przepraszam i obiecuję poprawę!!!
Fajne zimowisko w takich pięknych ogrodach.
OdpowiedzUsuńPewnie to ostatni długi wyjazd przed rozpoczęciem pracy.Trzymam kciuki!
całuski