piątek, 8 stycznia 2010

Stolica, prosze panstwa!


Na zdjeciu stacja kolejowa w Phnom Penh

Na dwa dni zawitalam do stolicy Kambodzy, Phnom Penh. Pierwszego dnia odwiedzilam miejsce niezwykle ponure i smutne, wiezienie Tuol Sleng, zwane tez S21. "S" oznaczalo "security", "2"- drugi wydzial, a "1" - Brata nr 1, czyli Pol Pota. Przed rewolucja w budynku tym miescila sie szkola srednia, przeksztalcona przez Czerwonych Kmerow w wiezienie. W Tuol Sleng wieziono ok. 17000 ludzi, ktorzy po srednio 2-3 miesiacach tortur i przesluchan przewozeni byli na pobliskie Killing Fields, Pola Smierci, gdzie dokonywano egzekucji. Aby nie marnowac cennych kol, ofiarom roztrzaskiwano czaszki kijami i palkami. Jedynie siedmiu osobom udalo sie przetrwac wiezienie w dawnej szkole... Jak sie dowiedzialam od Marca, pracujacego jako tlumacz podczas procesu wytoczonego przez ONZ glownemu dozorcy wiezienia, Duchowi, kaci pracujacy na Polach Smierci uwazali swoja prace za dosc monotonna. Na wiezniach przeprowadzano rowniez eksperymenty medyczne, w tym operacje bez znieczulenia, oraz wytaczano z nich krew, potrzebna rannym na froncie Czerwonym Kmerom.





Dopiero nastepnego dnia bylam w stanie powrocic do zwiedzania miasta. Rozpoczelam od wizyty na jednym z wiekszych targowisk, gdzie dokonalam szybkiej transakcji, a pozniej ruszylam w miasto piechota... Widzialam Wat Phnom, swiatynie stojaca na jedynym wzgorzu w Phnom Penh i obwarowana ambasade USA w jej cieniu... Zwiedzilam Muzeum Narodowe, gdzie wystawione sa najpiekniejsze rzezby z okresu Angkor i nie tylko... Dotarlam do Palacu Krolewskiego, ktory okazal sie zamkniety ze wzgledu na Dzien Zwyciestwa nad Ludobojstwem... Zwazywszy na panujace upaly po pieciu godzinach spacerowania zarzadzilam odwrot do kwatery glownej.

Do Palacu Krolewskiego dotarlam rankiem w dniu wyjazdu z Phnom Penh i okazalo sie, ze pomimo wysokiej ceny biletu ($6,25) miejsce to jest warte odwiedzenia. Spore wrazenie zrobil na mnie budynek mieszczacy sale tronowa, zadziwil dom z zelaza, podarowany krolowi przez Francuzow, zachwycila Srebrna Pagoda, ktorej podloga wylozona jest srebrnymi kafelkami... Po raz pierwszy w zyciu stapalam po srebrze! Szkoda tylko, ze niektore z plytek obluzowaly sie i obecnie sa prowizorycznie przymocowane... tasma samoprzylepna!





Prosto z Palacu pomknelam na skuterze do stacji autobusow (nie, nie byl to dworzec, bo dworca w Phnom Penh nie ma, kazda firma transportowa ma swoja "stacje") i wsiadlam do autobusu, ktory zawiesc mnie mial do nadmorskiego Kep...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz