sobota, 7 listopada 2009

Miedzy wronami, czyli tajskie safari

Z nieco zbyt glosnego i tlocznego dla mnie Bangkoku ucieklam do Amphawy, miescinki lezacej nad kanalami i rzeka, sennej w ciagu tygodnia, a ozywajacej w weekendy. To wlasnie w weekendowe popoludnia odbywa sie tu floating market, ktory swoim lokalnym kolorytem przyciaga mieszkancow Bangkoku. To, jak sie okazalo, ma 'plusy dodatnie i plusy ujemne'. Faktycznie znikoma tam ilosc bialych turystow - bylam jedyna w miescie backpackerka. A wynika to z tego, ze ceny zakwaterowania(glownie tzw. homestays, czyli kwatery prywatne u rodzin mieszkajacych w tradycyjnych tekowych domach na palach) obliczone sa wedle zasobnosci portfela tajskich turystow. Na szczescie szybko spotkalam przemilych ludzi, ktorzy pomogli mi znalezc pokoj nie za 1000-1200 batow, ale za 250, ze sniadaniem! Moje lokum bylo wydzielona z pokoju dziennego przestrzenia z mata lezaca na podlodze, wiec bylo bardzo po tajsku. Inni goscie, oczywiscie Tajowie, wydawali sie dowartosciowani moja obecnoscia, a moze raczej byli bardzo uprzejmi.

Zeby w pelni dostosowac sie do tajskosci wypadu, zafundowalam sobie masaz, zjadlam talerz olbrzymich langustynek sprzedawanych z czolna, pozarlam trzy porcje mrozonego soku kokosowego, a zwienczeniem wieczoru bylo tytulowe safari. Po zapadnieciu zmroku wsiadlam na lodz wypelniona glownie tajskimi nastolatkami i wyruszylam na obserwacje robaczkow swietojanskich. Wahalam sie, bo co w tym niby takiego ciekawego, ale w polowie rejsu bylam juz kompletnie zauroczona. Drzewa oblepione swietlikami wydaja sie z daleka swiecic wlasnym, pulsujacym swiatlem. Nie wciagnelam sie jednak w obserwacje przyrodnicze az tak, jak moje wspolpasazerki, ktore co chwila piszczaly - jak mniemam - ojej, jakie sliczne! o jejusku, leci do nas, leci do nas!

Nowy dzien zaczal sie bardzo wczesnie, ok. 6 rano otwarto skladane drzwi wychodzace wprost na glowny kanal i nawet w mojej pakamerze zrobilo sie jasno. Stosunkowo. Niecala godzine pozniej pojawili sie mnisi, oczywiscie w czolnach, jak co rano zbierajacy ofiarowane im przez wiernych pozywienie.

Dowiedzialam sie rowniez, ze tajemnicze stwory z kanalow nocuja na drzewach i maja dlugie pazury!









2 komentarze:

  1. Edzia, pytanie: czy mogę sprzedać linka do Twojego bloga znajomym? nawet tacy, co Cię nie znają, chcą czytać... Nie wspominając już o mojej Mamie:) Sciskam, d

    OdpowiedzUsuń