sobota, 14 listopada 2009

Na rowerach jak damy

Od wczoraj jestesmy w Sukhothaju, czyli miescie Wschodzacego Szczescia. Jest tu jeszcze wiecej swiatyn niz w Ayutthayi i podobaja nam sie chyba bardziej - dzis zwiedzilysmy na rowerach strefe centralna parku historycznego i jest to faktycznie park, byly stawy, fosy, trawniki, no i oczywiscie calkiem sporo swiatyn. Dlaczego jak damy? Ano dlatego, ze oddalysmy do prania praktycznie wszystkie ubrania i dzis zadawalysmy szyku w sukienkach.

W Sukhothayu mieszkamy w przeuroczym 99 Guesthouse. Mamy dosc przestronny pokoj na pietrze tekowego domu, w pokoju zaslane snieznobialymi przescieradlami lozka, a w oknach powiewaja rownie biale zaslony. Dom nalezy do wyjatkowo sympatycznej (nawet jak na ten kraj usmiechow) Naa, ktora jest przewodnikiem, wynajmuje pokoje, uczy angielskiego, a w weekendy prowadzi zajecia na uniwersytecie. Naprawde kochana kobieta, a za pokoj placimy jedynie 150 batow!

Nadal okropnie goraco, choc moze troszke mniej niz w ciagu ostatnich kilku dni... Jutro w nocy ruszam do Chiang Mai, kilkaset kilometrow na polnoc, mam nadzieje, ze bedzie chlodniej. Zbliza sie moj kurs gotowania i pobyt w swiatyni!

Zalaczam jedynie zdjecia w poziomie, bo zasysam je prosto z aparatu i nie moge przekrecic tych pionowych ;)













Dzis udalo mi sie skopiowac fotki z aparatu na pendrive, oto wiec zdjecia w pionie:









1 komentarz: