wtorek, 10 listopada 2009

Jestesmy na wczasach...

Uciazliwa piecigodzinna podroz nieklimatyzowanym autobusem, w zolwim tempie pelznacym po wzgorzach siegajacych do granicy z Birma, przywiodla mnie do prawdziwego raju. A imie jego Sanghklaburi. Mieszkam tu w przepieknym P Guesthouse i patrzac rano na sciany mojego pokoju wykladane kamieniami i sufit oblozony bambusem, wychodzac na pomost prowadzacy do cudnego, czystego jeziora i podziwiajac widok na najdluzszy w Tajlandii drewniany most prowadzacy do wioski Monow, nie moge uwierzyc, ze pokoj kosztuje tu tylko 250 batow! W dodatku dziele go z poznanym w drodze z Kan Craigiem, wiec jest jeszcze taniej.

Wreszcie czuje sie na wakacjach: plywam w jeziorze, popijam kokosowe shake'i, przegryzam je mango, persymonami i karambolami prosto z drzewa, a jedyna dzisiejsza aktywnoscia byla wycieczka lodzia po jeziorze do zatopionej swiatyni. Jest cudnie.

Dolaczam fotorelacje z Sangkhlaburi. Trojka na lodzi to druzyna w skladzie Petra z Belgii, Craig z USA i nieznany mi z imienia Holender. A ekskluzywny osrodek nad jeziorem to wlasnie P Guesthouse.



















7 komentarzy:

  1. Ale masz frajdę, teź
    bym chciała, ale Ci nie zazdroszczę

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja przeciwnie - aż mnie skręca ..;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ładne zdjęcia, no i ten wodospad.
    Prześlij je do jakiejs gazety.

    OdpowiedzUsuń
  4. Prosze mi zazdroscic tylko pozytywnie :]

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak z ciekawości..
    Craig to posiadacz loczków czy zarostu ?:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Craig to ten mlodszy mezczyzna. Mlodszy ode mnie rowno o 10 lat :)

    OdpowiedzUsuń