Dobiegl konca moj pobyt w Tajlandii. Nie jest latwo wyjechac, tak latwo tu podrozowac. W nocnym mikrobusie do Chiang Khong, czyli na granice z Laosem, podsumowalam sobie krotko te 25 dni.
Najlepsze jedzenie: u Naa i w Charlie and Lek w Pai.
Najlepsze miejsca do relaksu: Sangkhla i Pai.
Najbardziej stymulujace znajomosci: Sabine i David.
Najbardziej ostre jedzenie: u Naa w Pai.
Najlepsze masaze: tajski w wiezieniu dla kobiet i stop w Silver Hands w Chiang Mai.
Pora teraz zagubic sie w Laosie...
wtorek, 24 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Szczęścia na dalsze podróże!!!Całuski.
OdpowiedzUsuńPięknie, pięknie! czytam zawsze z zapartym tchem:) no i brakuje mi Ciebie tutaj! Nie ma z kim chodzić na tańce... Sciskam, d
OdpowiedzUsuń