sobota, 15 października 2011

Colombia: El riesgo es que te quieras quedar!

Jak głosi średnio udany slogan kampanii promującej turystykę kolumbijską, ryzykujesz jedynie tym, że zechcesz tu zostać. Slogan nie najwyższych lotów, ale jednak prawdziwy, przynajmniej w moim przypadku. Już w samolocie z Bogoty do Frankfurtu wiedziałam, że jak najszybciej będę chciała odbyć lot w przeciwnym kierunku, tym razem pozostając na miejscu dłużej.

No i udało się, trzy miesiące z okładem później. Po drodze było trochę wytężonej pracy, żeby zarobić na dużo tym razem droższy bilet, trochę nerwów związanych z wynajęciem mieszkania, sporo rozterek wywołanych przez zmianę polityki bagażowej Lufthansy, która o połowę zredukowała limit dozwolonego bezpłatnie bagażu, wreszcie stres wywołany przez awarię termostatu baterii prysznicowej w warszawskim mieszkaniu (chwała niech będzie panu Tomaszowi, konserwatorowi współpracującemu z moją wspólnotą, który wszystko za mnie pięknie załatwił!). Przed pierwszą podróżą na kraniec świata wszystko układało się jak po maśle, tym razem pod górkę... Mam nadzieję, że to złe dobrego początki!

Dzięki nieocenionej pomocy mojej bogotańskiej przyjaciółki Andrei, udało mi się znaleźć dach nad głową jeszcze z Polski - wprowadziłam się do domu, gdzie wraz z trójką współlokatorów zamieszkuje Marlly, która do świąt jest w Hiszpanii na stażu. Na razie poznałam tylko Jasona, który wykłada na wydziale weterynarii i na szczęście mówi trochę po angielsku, co na początek bardzo ułatwia życie. No i oczywiście poznałam dwie przepiękne syjamki, Maggie i Lisę. Lisa miauczy tubalnie i jest bardzo namolna, Maggie jest nieśmiała i miauczy sopranem. A może jest na odwrót...

Przede mną sporo atrakcji: w weekend będę odkrywać okolice, we wtorek spróbuję zapisać się na kurs hiszpańskiego i od razu zacząć chodzić na zajęcia, potem będę musiała zająć się zapewne różnymi sprawami urzędowymi, no i chyba pracy trzeba będzie poszukać. Planuję też odkrywać dalej ten piękny kraj, a że na horyzoncie, już w listopadzie, są dwa puentes, już niedługo pojawią się pierwsze relacje werbalno-wizualne z krótkich wycieczek krajoznawczych.

Chętnych do odwiedzin zapraszam do zapisania się na newslettery Lufthansy i KLM-u, polujcie na promocje! Obawiam się, że taka cena, za jaką pierwszy raz tu przyleciałam się nie zdarzy (bo Lufthansa już nie świętuje wznowienia lotów do Kolumbii), ale nie traćmy nadziei. Trzymajcie za mnie wszyscy mocno kciuki! [[[Abrazos]]]

5 komentarzy:

  1. Edziu, dzielna jesteś i pięknie sobie wszystko układasz. Widzę, że wszystko jest na dobrej drodze, hiszpański zaraz opanujesz i Kolumbię zawojujesz.
    Pozdrawiam Cie wychylając się spomiędzy paragrafów tłumaczenia :-)

    Buziak ogromny,

    Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzisz,Kotku, jak wszystko poszło, dalej będzie tylko lepiej.Powodzenia !!!
    całuski od wszystkich. Mama

    OdpowiedzUsuń
  3. Gracias! Koty pomyliłam, ale już je rozpoznaję ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Edzia, jasne że to złe dobrego początki! Do odważnych siat należy, prawda?

    Trzymam kciuki!!!
    całuję
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani Edytko,

    3mam kciuki również! Choć wiem, że się i tak wszystko ułoży! Powodzenia i jeszcze raz podziwiam!!!!!!!! :D :D :D

    Pozdrawiam,
    MK

    P.S. Ja w szczególności z niecierpliwością będę wyglądać tych wspaniałych opowieści wizualnych... ;]

    OdpowiedzUsuń