środa, 10 marca 2010

Tam, gdzie rosna truskawki



Oto spelnilo sie najwieksze marzenie Phila: w ogrodzie w stylu tudorskim wypilismy herbate i zjedlismy buleczki z dzemem i bita smietana... Nie, nie polecielismy na weekend do Anglii; nadal jestesmy w Malezji. Jest jednak pewne piekne miejsce, gdzie rosna truskawki i krzewy herbaciane, upal nie doskwiera, a pamiatki kolonialnej historii sprawiaja, ze latwo tu zapomniec, ze jestesmy w Azji.



Ku mojemu zaskoczeniu, podejrzewalam bowiem, ze Malezja nie jest miejscem zbyt ekscytujacym, to jeden z najpiekniejszych krajow, jakie do tej pory odwiedzilam! Okazuje sie, ze choc azjatycki chaos jest malowniczy, brakowalo mi ladu i porzadku. Wreszcie znow jestem w kraju, gdzie sa kosze na smieci! Cameron Highlands sa wyjatkowo europejskie nawet na tle wysoko ucywilizowanej Malezji, lecz i tu, pomiedzy typowymi dla angielskiej wsi pubami, jest miejsce dla egzotyki i nieokielznanej natury... Aby zasluzyc na rzeczona herbatke z buleczkami, spedzilismy caly dzien na dosc meczacym marszu: najpierw wspielismy sie na niezbyt wysoka, ale stroma gore, a potem odwiedzilismy najstarsza plantacje herbaty w Malezji, a po drodze zostalismy uprzejmie wyproszeni z nalezacego do lokalnego sultana pola golfowego (kto drogi prostuje...). Dobrze, ze najpierw odwiedzilam slynne poletka ryzowe w Chinach, bo krzewy herbaty porastajace zbocza wzgorz sa daleko bardziej malownicze! Cudne manowce...



Wizyta na polu golfowym:





A to obrazki z ataku na szczyt:







Nocowalismy w bardzo przyjemnym, acz obwarowanym milionem zasad hoteliku - kazda czynnosc, jakiej gosc zechcialby sie podjac, zostala szczegolowo opisana przez wlasciciela, ktory zawsze wygladal na nieszczesliwego... Odkrylismy tez bardzo dobra i niedroga restauracje indyjska, gdzie kelner zwany przez nas "AlsoGot" za kazdym razem czytal nam na glos menu... Po raz pierwszy od miesiecy zjadlam tez - i to z wielkim smakiem - prawdziwa szarlotke podana na goraco z lodami waniliowymi! Czegoz wiecej mozna chciec od zycia? Zeby jeszcze uprawiane tam truskawki nie kosztowaly 5zl za 20 sztuk... ;)

11 komentarzy:

  1. Aż się wzruszyłam...
    A

    OdpowiedzUsuń
  2. Edytka tak sobie pomyślałem ,że skoro tam tak pięknie to może tam zostaniecie ,weźmiecie ślub a my wszyscy przyjedziemy na wesele ,jak myślisz.

    oponka

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochanie, cóż to za mężczyzna, który trzyma w objęciach, może wreszcie pokazałaś Phila?
    Oponka K. ma rację, pięknie tam, też byśmy chcieli
    zobaczyć. Całuski

    OdpowiedzUsuń
  4. Edziu
    Ten Phil całkiem sympatyczny :)
    Powiedz mu by się już zaczął na poważnie rozglądać za kawałkiem drewna na tą zaręczynową łyżkę bo Twoi znajomi już się na wesele szykują! Daj znać kiedy będzie trzeba sie zacząć rozglądać za jakąś weselną kreacją, godną malezyjskich klimatów!
    Całusy Filipka

    OdpowiedzUsuń
  5. Phil uwaza Wasze uwagi za bezczelne ;))) Przypomina rowniez, ze zgodnie z tradycja za wesele placa rodzice panny mlodej, nie ma wiec nic przeciwko weselu w Malezji :) Gluptaski moje kochane :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Edytka to wspaniale ,szybko podjęte decyzje są najlepsze ,dzwonię do Mamuśki i zaczynamy pakowanie .

    Ale za wódkę to chyba płaci Pan Młody ?

    Dobra ,nasza strata ,zapłacimy za wszystko ,nie będziemy z siebie dziadów robić .

    Postaw się a zastaw się.
    Zastaw się a postaw się.

    I jak widzę niby nic a wszyscy już gotowi do wyjazdu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ach to słynne pole golfowe! I w końcu odrobina PDA:))) Calusy, d

    OdpowiedzUsuń
  8. Skarbie, moze pora zbyt wczesna, ale za nic nie lapie, dlaczego PDA? :(

    OdpowiedzUsuń
  9. public display of affection, jak mówią po amerykansku! w koncu sie doczekalismy:)

    OdpowiedzUsuń