poniedziałek, 20 czerwca 2011

Bienvenido a Cartagena - di adiós a tu dinero!



Nowoczesne wieżowce wyrastające wprost z morza, przy których moje osiedle wydałoby się domkami liliputów, potężny port towarowy, marina pełna luksusowych jachtów, ceny powalające z nóg i wreszcie zabytkowe centrum historyczne, La Ciudad Amurallada - witamy w Cartagena de Indias. To tutaj funduję sobie odrobinę luksusu - zatrzymałam się w przytulnym hoteliku z basenem, który niezwykle się przydaje w porze największego gorąca, czyli w zasadzie przez większość dnia.



Zabytkowa część Cartageny, ta otoczona obronnymi murami, zdecydowanie zasługuje na sławę, jaka się cieszy na całym świecie. Bez końca można się błąkać w labiryncie wąskich uliczek i nie sposób odnaleźć raz wypatrzony sklepik z przecudnymi białymi, lnianymi sukienkami. Niestety.

W niedziele wraz z prawdopodobnie 70% Cartageńczykow wybrałam się na Playa Blanca, czyli Białą Plażę. Okazuje się, że Kolumbijczycy najbardziej lubią odpoczywać w tłumie i hałasie, samotność jest tu postrzegana z pewną dozą podejrzliwości. Mili kolumbijscy chłopcy, których poznałam na łodzi, byli wyraźnie rozczarowani, gdy wybrałam się w odległy, spokojny i cichy zakątek plaży. Ciekawe ile czasu zajęłoby komputerowe wyczyszczenie poniższego zdjęcia z nadmiaru głów i ciał ;)



Bardzo przydaje się w Kolumbii dobra 'przykrywka' - tutejsi mężczyźni bywają bardzo natarczywi. Pierwsze pytanie: jak masz na imię? Drugie: skąd jesteś? Trzecie: masz chłopaka? Tym razem nie mam męża o potężnej muskulaturze, który jest informatykiem (tak, wiem, te dwa ostatnie przymioty zdecydowanie sobie przeczą!), obecnie na szkoleniu w innym mieście, tak jak to było podczas poprzedniej podróży. Dla większej dozy prawdopodobieństwa wykorzystałam znajomość z Australijczykiem mieszkającym w Bogocie, który był częścią radosnej grupy podróżującej do Cabo de la Vela. Brett pracuje nad niezależnym dokumentem, mającym pokazać to jasne, urzekające oblicze Kolumbii, a na YouTube można znaleźć jego videoblog, wystarczy wpisać 'Lamson loves Columbia'.

Relacja z Medellin, miasta cieszącego się kiedyś fatalna sławą (to tam żywota dokonał Pablo Escobar) już w drodze, na razie zostawiam Was ze zdjęciami z Cartageny.























2 komentarze:

  1. Zdjęcie z sexy back jest super. Ursynów poprosi o przesłanie na skrzynkę - może być już w Polszy albo i wcześniej jeśli nie chcesz, żeby koleżanka wyglądała podobnie. Ach, te lody Grycana są takie kuszące:-)
    Nie spodziewałam się, że Kolumbia z wąskimi uliczkami i kamieniczkami może być taka urokliwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolumbia jest przecudowna, Nisku, przecudowna! I specjalnie dla Ciebie beda jeszcze zdjecia rzezb Botero ;P

    OdpowiedzUsuń