piątek, 30 października 2009

No to jadę!

Nadszedł wreszcie wyczekiwany przeze mnie od tygodni 30 października. Ruszam! Uzbrojona w pozytywne nastawienie (z wewnątrz) i silne wsparcie (z zewnątrz), zaopatrzona w czeki podróżne, leki przeciwmalaryczne i wizy: tajską, australijską i amerykańską, z plecakiem niestety pełnym, a nie, jak radzą, w połowie pustym. Pierwszy przystanek to apartament z widokiem na Tamizę, a pojutrze wyląduję w upalnym i wilgotnym Bangkoku. Na okoliczność wyjazdu pozwolę sobie na dwa cytaty, które będą mi przyświecać w podróży.

Nie ma żadnej drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą.
- Budda Siakjamuni


Tuptusiu, w drogę!
- Dum Dum z bajki Touché Turtle and Dum Dum

A na koniec zdjęcia dokumentujące wyczerpujący proces pakowania, na wyraźne życzenie Anity:










czwartek, 29 października 2009

Sen o Warszawie

Przedostatni wieczór spędziłam u Magdy i Tomka (dzięki za rozmowy o łasce wiary, misjach życiowych i gotowości na miłość; do zobaczenia w Siem Reap!), a w drodze powrotnej, w autobusie numer 117, żegnałam się czule z Warszawą. Mijałam okolice najsłynniejszego w kraju stadionu, wspominając wizyty w Małym Hanoi, które do tej pory było mi substytutem wyprawy do Wietnamu. Klub zwany Luzztro, z którego wyszłam kiedyś o świcie na ulice zalane jaskrawym światłem świeżo rozbudzonego, letniego słońca. I inny klub, który się nazywał chyba Stereo, gdzie w czasach zippergate podrywałyśmy facetów "na cygaro". Rotundę, którą po przeprowadzce do Warszawy szybko zapisałam w pamięci jako lokalny odpowiednik lubelskiego baobabu. Działające "od zawsze" przy Marszałkowskiej Centrum Towarów Czeskich i, po sąsiedzku, zupełną dla mnie nowość - klub go-go Chili (czyżby zastąpił bar mleczny Złota Kurka?). Obok mnie, w nastroju dużo mniej sentymentalnym, siedziała kolorowa jak motyl dziewczyna, w kurtce w szkocką kratę i odlotowych butach, wyglądających jak wynik związku lakierowanych czarnych kaloszy z tęczowymi rękawkami do nauki pływania. Na moim przystanku wysiadła wraz ze mną kobieta-Polka, z kiepsko obciętymi włosami ufarbowanymi celem walki z bezlitosnym czasem na kolor kruczego skrzydła, w czarnych spodniach w kant, dzierżąca w dłoni nieodłączny atrybut w postaci plastikowej siatki.Tak to się pożegnałam z Warszawą w przednoc wyjazdu. Został jeden dzień.

środa, 28 października 2009

Rzecz o plecaka pakowaniu

To podobno ciekawy temat, więc piszę.

Plecak ma 45 + 10 litrów pojemności, nie większy, bo drugie prawo pakowania plecaka mówi, że plecak każdej pojemności można zapełnić, ergo im mniejszy plecak, tym mniej się w niego wkłada i tym ważniejsze są te wkładane rzeczy.

Plecak sukcesywnie zapełniałam podczas pobytu w Lublinie, po czym, ostatniego dnia, wszystko z niego wyjęłam, rozłożyłam ładnie na łóżku i zaczełam pakować. Wypakowywać i przepakowywać. Wszystko to w celu znalezienia optymalnego sposobu pakowania. Po półtorej godzinie plecak był pięknie zapakowany, włożyłam go więc na wagę i zdębiałam. Zamiast założonych 12 kg, było 14,5, a przecież w Londynie czeka na mnie jeszcze ok. 0,5 kg stuffu, co razem daje 15, a to - jak poinformowały mnie kolana - przekracza moje możliwości transportowe. Wyjęłam więc znów wszystko na łóżko i wezwałam w sukurs mamę. Razem dokonałyśmy kolejnej selekcji i odrzuciłyśmy drobiazgi takie jak zapasowa mini tubka pasty do zębów, druga woda źródlana w spreju (50ml), mój ukochany balsam do ciała po opalaniu (serum po opalaniu do twarzy zostało, w myśl zasady, że kobieta w twarz po prostu musi inwestować!), metalowy kubek i grzałka do wody. Uzbierało się tego 1,5 kg! Tak więc w sumie plecak będzie ważył ok. 14 kg, a ponieważ zamierzam w miarę możliwości zostawiać na przechowaniu namiot i matę na okresy, kiedy nie będę z nich korzystać, jest szansa, że jego wagę uda się zbić do planowanych 12 kg.

Nie spodziewałam się, że tak trudne to zadanie, a czas pokaże, na ile dobrze je wykonałam.

poniedziałek, 26 października 2009

4:00:11:54

Zachęta dla niezdecydowanych:

London (STN) - Kuala Lumpur (KUL) - 474 GBP (ok. 2165 PLN, cena w obie strony z podatkami) - Air Asia.

Loty do Australii i/lub Nowej Zelandii z 2 stopoverami w Azji - od 289 GBP (ok. 1050 PLN, cena w obie strony bez podatków) - roundtheworldflights.

czwartek, 8 października 2009

Test video

Wspomnienie z podróży chińskim autobusem, czyli coś do oglądania w oczekiwaniu na dzień W.